Wśród osób starających się o prawo jazdy, nierzadkie były przypadki
podchodzenia do egzaminu od kilku do kilkunastu razy. Tyle że oblewanie
zdających odbywało się głównie na II etapie, czyli na egzaminie praktycznym.
Wiązało się to oczywiście z koniecznością wykupywania kolejnych jazd i z dużymi
kosztami finansowymi. Nikt jednak nie
skarżył się na zdawalność testów
teoretycznych, bo w oparciu o bazę możliwych pytań można się było do
tego solidnie przygotować. Tyle, że nawet piątka z teorii nijak nie chciała się przełożyć na
równie pewne zachowania w rzeczywistej
sytuacji na drodze.
Być może z tego powodu, albo ze względu na konieczność
dostosowania się do wymogów unijnych, formuła testów na prawo jazdy uległa
zmianie od 19 stycznia 2013r. I od tego momentu na kandydatów na kierowców padł
blady strach. Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak dostępna baza pytań i
odpowiedzi, których można się wcześniej wykuć na pamięć. Sam egzamin uległ też znacznemu
zaostrzeniu. Statyczne pytania zostały
zamienione na pokazywane na filmikach dynamiczne sytuacje na drodze. Pytania
dotyczą obejrzanej sytuacji. Przy czym czas na wybór właściwej odpowiedzi jest bardzo krótki i zależy od kategorii, do
jakiej zaliczono dane pytanie. Dla pytań
specjalistycznych jest to 50 sekund, a dla podstawowych zaledwie 15 sekund. Egzaminowani mają namiastkę tego, w jak
krótkim czasie trzeba będzie podejmować na drodze niektóre decyzje.
Jeśli już raz zatwierdzi
się wybraną odpowiedź, to nie ma możliwości jej poprawienia. Choć w testach przybyło pytań,
to czas egzaminu nie uległ wydłużeniu. Zmieniła
się też punktacja za odpowiedzi związane z bezpieczeństwem na drodze. Niestety te zmiany spowodowały, że zdawalność
teorii spadła do około 10 %.
No comments:
Post a Comment